Moje wyzwanie rozpoczęte.
Czy wytrwam? Zobaczymy. Pierwszy tydzień był naprawdę dla
wytrawnego kanapowca. Trzydziesto i czterdziestominutowe marsze, nie
sprawiły mi większego problemu. Wręcz przeciwnie. Wracałem
naładowany pozytywną energią i co w moim przypadku nie jest dobrą
oznaką, z dużo większym apetytem na kolacje.
Wracając jednak do sedna,
taka forma ruchu, żadnej osobie nie powinna sprawiać najmniejszego
problemu. Nawet Ci stroniący od jakiejkolwiek aktywności fizycznej,
zdecydowanie powinni sobie poradzić. Jak wielu lekarzy twierdzi,
szybki marsz jest wskazany dla każdego. Poprawia krążenie obniża
ciśnienie krwi i zdecydowanie poprawia samopoczucie zarówno
psychiczne jak i fizyczne. Podczas tego typu wysiłku fizycznego, nie
narażamy się na kontuzje, ponieważ nie przeciążamy stawów jak
chociażby podczas biegania. Warto jednak jak przed każdym
treningiem rozgrzać się i po rozciągać bo szybki marsz to nie to
samo co spacer.
Reasumując te wszystkie
aspekty można dojść do wniosku. Nie chcesz biegać? A chcesz mieć
lepsze samopoczucie? To maszeruj, przynajmniej przez 30 minut, jak
nie codziennie to przynajmniej trzy razy w tygodniu.
Mój pierwszy tydzień:
Komentarze
Prześlij komentarz