Nim się obejrzałem za mną, już drugi tydzień moich marszów. O ile w pierwszym tygodniu byłem podekscytowany, to w drugim zaczęła dopadać mnie nuda. Brak odczuwalnego zmęczenia również nie wpływał na mnie motywująco, a w głowie tliła się jedna myśl – chciałbym już biec.
Szukając różnych informacji o bieganiu w encyklopedii wszechświata jaką jest wujek Google, natknąłem na witrynę o nazwie „Parkrun”. Tłumacząc sobie z „englisz na polisz” znaczy to nic innego jak „biegać po parku”. Wiele się nie zastanawiając wszedłem, a to zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.